niedziela, 3 lutego 2013

Czekając na Godota


Antyteatr/nowy teatr/ awangarda paryska/ teatr absurdu- to nie teatr jest absurdalny, ale świat

SAMUEL BECKETT (1906-2989)
Potomek bogatej irlandzkiej rodziny, wykształcony. W 1933 r. zaczął studiować neofilologię w Dublinie. Jako turysta pojechał do Francji, później badał kulturę francuską, czuł się tam bardziej wolny. Poznał J. Joyce’a, był nim zafascynowany, zakochała się w nim córka Joyce’a. Wrócił do Dublina. Wykładał literaturę francuską i włoską, budził kontrowersje, nie chciał mówić o czymś na czym się nie zna. Przeniósł się do Francji, rodzina wyparła się go, zrzekł się majątku w zamian za skromną pensję. W Paryżu został zaatakowany nożem, został uratowany przez swoją przyszłą żonę. W czasie wojny został we Francji, brał udział w ruchu oporu. Nie wystawiano jego dzieł. W 1953 r. nagle stał się sławny. To jednak nie zmieniło go, nie chciał promować swoich dzieł. Pisał sztuki, słuchowiska radiowe, scenariusze. Przyznanie mu w 1969 r. Nagrody Nobla uznał z katastrofę, nie odebrał jej osobiście. Angażował się w pomoc opozycji antykomunistycznej. Dzieło „Końcówka” zadedykował W. Hawlowi. Nie wystawiał sztuk w teatrach w Pd. Afryce, gdzie nie pozwalano grać czarnoskórym aktorom, protestował przeciw wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Pod koniec życia oddał się do domu opieki. O jego śmierci dowiedziano się po pogrzebie.
·         Katastrofa
·         Sztuka bez Aktu
·         Końcówka
·         Ostatnia taśma Krappa
·         Szczęśliwe dni
·         Komedia
Cechy twórczości:
v  egzystencjalne „zranienie”, wrażliwość na cierpienie, głęboki niepokój metafizyczny
v  ciekawość i pasja poznawcza, analityczny umysł i wola dochodzenia istoty rzeczy
v  samo istnienie było dla niego źródłem udręki, wzbudzało zdumienie i lęk

Czekając na Godota

TYTUŁ, IMIONA POSTACI I TEMAT
- legendy na temat tytułu:
* kibice Tour de France nazwali ostatniego uczestnika wyścigu Godotem
* od prostytutki na ulicy Godot de Mauroy w Paryżu usłyszał: „Na co się oszczędzasz? NA Godota czekasz?”
* ze sztuki Balzaka Intrygant, której bohaterowie czekają na mitycznego pana Godeau, który ma uratować ich przed bankructwem i ruiną, ale nigdy się nie zjawia- Beckett nigdy nie czytał jej
- z wypowiedzi samego Becketta:
* imię ma źródło w gwarowych fr. słowach: godillot i godasse – buty, buciska, buciory
* na pyt. kim jest Godot odpowiedział: „Gdybym to wiedział, powiedziałbym to w sztuce”
* czy Godot to Bóg? – „Gdyby Godot był Bogiem, to bym go tak nazwał”
- „God” (ang.) + „-ot” (fr. zdrobnienie) = bożek, Boguś; ale ponieważ słowo składa się z członów w różnych językach, stwarza nieporozumienia i wymyka się jednoznacznej interpretacji
- imiona Gogo i Didi łączą się z imieniem Godota
- Gogo = dwa razy „go” (idź, idź); Didi = dwa razy fonetycznie „dis” od „dire” (mów, mów)
- Estragon – ziele pobudzające apetyt; Vladimir – panujący nad światem (dzięki mówieniu włada, panuje; ale Beckett wybrał je, by było symetryczne do Estragona pod względem ilości liter i sylab)
- Pozzo (wł.) – studnia, szambo, dół kloaczny; Lucky = od Luke, Lucian – lux (światło); szczęściarz
- Albert ( imię wypowiadane przez Chłopca) – alba (łac. biała); od Helbarte (starogerm. halabarda) – halabardnik, stojący na warcie
* Chłopiec pyta o pana Alberta, a więc o kogoś białego (czystego, niewinnego?) i o wartownika pełniącego straż
* na to imię reaguje Vladimir
- temat od św. Augustyna: Nie rozpaczaj: jeden z łotrów został zbawiony. Nie pozwalaj sobie: jeden z łotrów został potępiony
- metrum utworu (na podst. sentencji): 2 (dwaj złoczyńcy) i 3 (ukrzyżowani z Chrystusem) = 2+1
* 2 akty po 3 części (przed Pozwem i Luckom, z P. i L., po P. i L.)
* 2 pary bohaterów, para gł. dopełniona jest w każdym akcie trzecią – Chłopcem
* Chłopiec ma brata bliźniaka, jest więc ich dwóch, a pracują dla Godota – trzeciego
* imiona bohaterów są 2-sylabowe (Gogo, Didi, Albert, Pozzo, Lucky, Godot)
* dwaj gł. Boh. mają imiona 3-sylabowe (Estragon, Vladimir)
* sylaby zdrobniałych imion gł. Boh. są 2-literowe
* imiona Pozza i Godota są zniekształcone w dwojaki sposób: Bozzo-Gozzo, Gobot-Godet, co tworzy z imieniem pierwotnym szereg 3-członowy
* na scenie są 2 obiekty: kamień i drzewo, dopełnione przez „obiekt” trzeci – droga
* stroje składają się z 2 par elementów: spodnie-marynarka, buty-kapelusz
* w akcie II dwaj boh. bawią się trzema kapeluszami
* dwaj bohaterowie trzykrotnie stoją łącznie na 3 nogach (po kopniaku Lucky’ego, przy wkładaniu butów, podczas „robienia drzewa”)
* w każdym akcie dwaj gł. bohaterowie podtrzymują jednego z dwóch pozostałych: Lucky’ego, Pozza (trzy krzyże na Golgocie)
* Estragon ma 3 sny, ale tylko 2 są znane: zły (spadałem) i dobry (byłem szczęśliwy)
* Vladimir ma 3 rodzaje pożywienia: marchewkę, rzepę i rzodkiewkę, ale Estragon wybiera tylko dwa w czasie 2 posiłków, a spożywa jeden (marchewkę)
* w akcie I Pozzo gubi 3 przedmioty (fajkę, spryskiwacz i zegarek), a jego posiłek składa się z 2 gł. elementów (kurczak, wino) i dopełnienia przez fajkę
* monolog Lucky’ego składa się z 3 gł. części (apatia Boga, malenie i kurczenie się człowieka, nieludzkość Ziemi)
* w akcie I bohaterowie rozmawiają o 2 łotrach z NT, a w akcie II padają imiona Kaina i Abla ze ST
* chłopiec i jego brat doglądają 2 gatunków zwierząt (kozłów i owiec)
- sentencja Augustyna nie miała dla Becketta charakteru religijnego, ale ukazywała dwie zasady rządzące światem: zasadę powtórzenia (powielanie i sumowanie elementów; 1+1) i zasadę przeciwieństwa (wzajemne znoszenie elementów; 1-1), które są z natury dwoiste; w obu przypadkach powstaje element trzeci (suma albo różnica), który jest jakościowo różny od elementów składowych
- źródła światopoglądu:
* Heraklit (parafraza jego słów o rzece) i Zenon z Elei
* Księga Koheleta (nie ma pod słońcem niczego nowego, a wszystko jest tylko powtórzeniem; idea zbawienia i potępienia)
- filozofia sztuki:
* teoria względnej powtarzalności: wszystko jest tylko powt., ale każde powt. jest zawsze nieco inne (konstrukcja dramatu: 2 akty, 2 dni, ten sam schemat akcji w każdym dniu-akcie; repetycje sytuacyjno-językowe)
* teoria przeciwieństw: w świecie ścierają się ze sobą przeciwstawne żywioły czy siły, każda rzecz ma swoje przeciw. (konstrukcja bohaterów)

SYMBOLE I ZNACZENIA
- scena to glob ziemski
* kamień: przyroda nieorganiczna
* drzewo: przyroda organiczna
* droga: ślad obecności człowieka, przyroda ludzka, czyli kultura
- postacie są trzecią formą przyrody – myślącą i świadomą, są istota ludzką zamieszkującą Ziemię
- dwie pary bohaterów to dwa oblicza człowieka:
* jako gatunku (E. i V. to Człowiek Historyczny)
* jako jednostki (P. i L. to Człowiek Poszczególny)
- każda z postaci odzwierciedla jedną z cech każdego oblicza:
* E.: biologiczna natura gatunku ludzkiego, zakorzenienie w świecie roślinnym i zwierzęcym, przynależność do powszechnego, ślepego ruchu przyrody
* V.: czynniki poza-biologiczne, dyspozycja metafizyczna, dążność do wyrwania się z więzów natury, aspiracje tworzenia odrębnej, czysto ludzkiej jakości
* P.: cielesność człowieka, byt materialny
* L.: duchowość, wszystko, co nie daje się opisać w kategoriach materialnych
- relacje między postaciami i parami bohaterów ukazują jak dwie natury Człowieka i dwa jego oblicza współistnieją ze sobą i zależą od siebie, ścierają się i wpływają na siebie
- każdy dzień to symbol czasu jednego ludzkiego życia, jednego pokolenia w dziejach ludzkości

STRESZCZENIE
Akt I.
Przy wiejskiej drodze obok drzewa siedzi Estragon (Gogo) i próbuje ściągnąc buta. Wchodzi Vladimir (Didi). V pyta E gdzie ten spędził noc. E na to, że w rowie, i że znowu pobili go ci sami. V zastnawia się czy przyjedzie (Godot) a później mówi o Jezusie i dwóch łotrach – wspomina o tym tylko jeden ewangelista, pasjonujące. E zadaje idiotyczne pytania i nie nadąża za myśleniem V. E chce sibie iść. V: czekamy na Godota. E: A jak nie przyjdzie. V: To będziemy czekać, aż przyjdzie. E idzie spać, ale V go budzi, bo czuje się samotny. Czekają. E proponuje, żeby się powiesili. V: mielibyśmy erekcję, poza tym gałąź za słaba. E: o co my właściwie prosiliśmy Godota? V: o nic konkretnego, ale powiedział, że się zastanowi i nam powie, musimy pokornie czekać. E: to znaczy, że nie mamy żadnych praw??? V: Zrzekliśmy się.
Nagle słychać krzyk. Wchodzi Lucky i Pozzo. P powozi L i ma bat. L niesie walizkę, koszyk z prowiantem, płaszcze, składane krzesło. L upada. P mowi, że L jest zły i przedstawia się. Nie mogą sobie przypomnieć tego kolesia, więc robi się on zły. E i V próbują się tłumaczyć, że są nietutejsi. P: no ale jesteście ludźmi, więc z tego samego gatunku co ja (zaczyna się straszliwie śmiać). Wychodzi, że L i V czekają tu na Godota, a teren ten należy do P. P: no ale droga należy do wszystkich choć to haniebne. L podaje mu płaszcz, rozstawi krzesło. P mówi, ze w sumie to cieszy się z towarzystwa. Zaczyna jeść. V zauważa otwartą ranę na szyi L. Przyglądają mu się. E pyta P czy będą mu potrzebne kości po posiłku. P: nalezą do L, więc go spytaj. Ten nic nie mówi, więc E bierze kości zaczyna je ogryzać. V: to haniebne tak traktować człowieka (wskazuje na L). P: Bezczelny jestem. Nabija fajkę i chce iść ale jeszcze zostaje. V chce odejść w tej sytuacji, ale P mówi im, że może Godot przyjść w tym czasie. V i E pytają, dlaczego L wciąż trzyma bagaże zamiast je postawić. P: bo chce mnie rozmiękczyć, chce żebym go zatrzymał – P prowadzi go na targ Zbawiciela, gdzie chce go sprzedać. L zaczyna płakać. E ociera mu łzy, ale ten go kopie w łydkę. P: w naszych czasach jest tyle samo nieszczęścia ile było dawniej; tak naprawdę to L mnie ukształtował – jest moim podknutkiem czyli błaznem. V oburza się, że P teraz pozbywa się L. P: wy nie wiecie co on mi wyprawia… V i E się oburzają. Nagle P: wybaczcie mi panowie, nie wiem co mnie naszło, w tym co powiedziałem nie było słowa prawdy. V wychodzi na moment po czym wraca. P pyta E jak się nazywa. E: Adam. P patrzy na niebo i mówi, że noc nadchodzi niespodziewanie i stwierdza, że tak to jest na tej kurewskiej ziemi. Pyta ich co chcą, żeby L zrobił. Stwierdzają: niech zatańczy. L tańczy. E i V SA zawiedzeni tańcem. E: Dlaczego L postawił bagaże? P: żeby tańczyć. E: Fakt. Nudzi im się to czekanie. V zakłada L kapelusz. P każe L myśleć! L: jak wynika z ostatnich prac Wattmana i Poincon Bóg osobowy plepleple istnieje poza czasem pleple [to bezsensowny monolog stylizowany na naukowy bełkot pełen wstawek typu plepleple…]. V ściąga L kapelusz i ten milknie i pada. P każe mu wstać, L leży dalej. E i V podnoszą go, lecz L znów pada. Znowu go podnoszą, a P wciska mu bagaże do rąk. P chce się zwijać, ale nie może znaleźć swego zegarka. W końcu wraz z L odchodzi bez zegarka.
E: co robimy? V: Czekamy na Godota. E: A, racja. Przychodzi chłopiec. Boi się. Zaczyna ich przepraszać, że to nie jego wina. W końcu udaje mu się powiedzieć, że Godot przyjedzie jutro i się zwija. E ściąga buty i je tu zostawia, stwierdza, że Jezus też chodził boso. E: to co robimy? V: Idziemy gdzieś się schować. I zostają.
Akt II
Następny dzień – to samo miejsce. Wchodzi V i śpiewa piosenkę o psie, który wpadł do kuchni i porwał ćwierć mięsa. Kucharz go zarąbał, a potem z litości postawił mu nagrobek. Wchodzi E. V chce go uściskać. Ale ten każe mu się odczepić i nie pytać o to gdzie spędził noc – jest wkurzony bo V pozwolił mu odejść. Po chwili jednak się ściskają. V jest dziś w dobrej formie. E: gdy jesteś sam to czujesz się lepiej. Ja też. V: to po co przylazłeś? E: nie wiem. V: bo sam nie umiesz się bronić. E: było ich dziesięciu, więc i tak byś mnie nie obronił. E: co robimy? V: czekamy na Godota. Wspominają wczorajszy dzień: myśl o wieszaniu się, Pozza i Lucky’ego… V stwierdza, że pejzaż przypomina Vaucluse. Pracowali tam przy winobraniu. E nic nie pamięta. V: ciężko z tobą żyć. E: więc lepiej się rozstać. V: ciągle mówisz to samo, a i tak zawsze wracasz. Postawiają gadać o czymś neutralnym. Gadają o spadających liściach. Potem znów się droczą. Cisza. V: spojrz na drzewo – wczoraj było nagie, a dziś pokryte liśćmi. E: to niemożliwe przez jedną noc. Wcale nas tu wczoraj nie było. To tylko jedno z twoich urojeń. V: to co robiliśmy wczoraj? Próbuje mu przypomnieć wczorajszy dzień. E: nic nie pamiętam. Wskazuje mu na ranę – L kopnął wczoraj E. Pokazuje mu, że buty są tam, gdzie je wczoraj zostawił. E chce się zwijać. V przypomina o Godocie. Nuda. V pomaga E założyć buty. E kładzie się spać. V śpiewa mu coś w rodzaju kołysanki A-a-a…  E ma jakiś koszmar, zaczyna chodzić machając rękoma. V przybiega i mówi: spokojnie Didi tu jest, choć przejdziemy się. Bierze go za rękę i chodzą po scenie. E znów chce się zwinać. V znowu przypomina mu o Godocie. E zaczyna narzekać, że mu zimno. V ma dość jego biadolenia. Znajduje kapelusz Lucky’ego. Wkłada go sobie na głowę a swój Estragonowi. [33 wersy didaskaliów opisujących jak panowie na zmianę zakładają sobie trzy kapelusze!] V stwierdza, że kapelusz L lepiej mu leży i proponuje grę w Pozza i Lucky’ego – V to L, E to P. V każe sobie wymyślać. E: Łajdak! Kanalia! Potem V tańczy, a E wychodzi. Nagle V zauważa brak E, zaczyna go wołać, ten wraca, padają sobie w ramiona… E mówi, że ktoś jest na skraju zbocza. V sądzi, że to Godot. E: od strony płaskowyżu też ktoś idzie. Stają z dwóch stron, ale nikt nie nadchodzi. Chcą powiedzieć coś równocześnie, milkną, zaczynają się spierać, kto ma pierwszy powiedzieć. Zaczynają bluzgać się. Godzą się i ściskają. E: co robimy? V: czekamy. Postanawiają trochę poćwiczyć. Skoki. Udawanie drzewa. E woła Boże zmiłuj się nade mną.
            Przychodzi P i L. Jak w akcie pierwszym, poza tym, że P oślepł, a L ma nowy kapelusz. Ślepy p wpada na L i zaczyna wołać pomocy. E myśli, że P to Godot. V: trzeba mu pomóc wstać. E: wpierw spytajmy go o kości. V: czyli będzie na naszej łasce, niezły pomysł, tylko żeby L się nie rozbuchał bo będziemy udupieni. Potem proponuje żeby mu ot tak po prostu pomóc i być godną reprezentacją gatunku [podczas tych wywodów P cały czas leży na ziemi i woła o pomoc]. P: zapłacę wam! E: ile? P: stówę! E: mało! P: dwieście! V próbuje go podnieść, ale sam się przewraca. Teraz P i V wołają o pomoc.  V: wpierw mi pomóż, pójdziemy potem tam gdzie będziesz chciał. E: naprawdę? P: Trzysta, czterysta! E: Kto się zesrał?! P: Ja! E próbuje pomoc V, ale sam też upada. Długa cisza. P: na pomoc! V: jesteśmy! P: kim jesteście? V: ludźmi. Dalej leżą, E nawet stwierdza, że jest całkiem przyjemnie. E zasypia, ale budzi go P wołający pomocy. V każe mu się zamknąć. P odczołguje się na bok. Wołają go ale nic. Zastanawiają się, czy naprawdę nazywa się Pozzo. Wołają Abel, Kain. P powtarza tylko swoje „na pomoc”. Chcą zająć się czymś innym, ale nie wiedzą czym. E: może by tak wstać. WSTAJĄ. E: dziecinnie łatwe, to co, idziemy? V: czekamy na Godota. Stwierdzają, że może by tak pomóc P i to też czynią, ale ten pada. Podtrzymują go. P stwierdza, że nie wiem, kim oni są. Pyta czy są przyjaciółmi. V: przecież mu pomogliśmy. P prosi ich by go nie zostawiali. Potem spierają się o godzinę. P wspomina, że kiedyś miał świetny wzrok. P: gdzie jest mój sługa i co się stało? V: upadliście. P prosi ich by sprawdzili co z L. V: będzie okazja by wziąć odwet. E idzie sprawdzić co z L. L oddycha. E zaczyna go kopać. L odzyskuje przytomność. E idzie spać. V próbuje przypomnieć P, że spotkali się wczoraj. P: nie pamiętam, daj mi pan spokój. P każe wstawać L, ten wstaje i zbiera bagaże. V: co jest w tej walizce? P: piasek. Chcą iść, ale V prosi P, by kazał L zaśpiewać. P: przecież on jest niemy. V: Od kiedy??? P: Kiedy, kiedy, kiedy… od któregoś dnia! P i L wychodzą. V budzi E. V zaczyna się zastanawiać, czy P naprawdę jest ślepy, wydaje mu się, że ich widział. V: zbudzę się i co powiem, że czekałem na Godota? Że przyszedł Pozzo? A E dalej nic nie będzie wiedział.
            Przychodzi Chłopiec. V pyta go czy był tu wczoraj, ale chłopiec twierdzi, że nie. Chłopiec mówi, że Godot przyjdzie jutro. Ch: co mam powiedzieć panu Godotowi? V: powiedz, żeś mnie widział. V rzuca się nagle w stronę chłopca, ale ten wybiega.
            Budzi się E i pyta co robią. V: idziemy, ale jutro tu wracamy. E: a gdyby dać sobie z tym spokój? V: ukarałby nas. Patrzą na drzewo. E: może by się powiesić. Jednak nie mają sznura. Sprawdzają sznurek od spodni E ale się nie nadaje. E: jutro musimy przynieść dobry sznur. E: rozstańmy się, nie można tak dłużej. V: jutro się powiesimy, albo przyjdzie Godot. E: a jak przyjdzie? V: będziemy zbawieni. V każe E wciągnąć spodnie [spadły mu]. V: idziemy? E: chodźmy. Stoją. KURTYNA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz